Tydzień temu moja ciocia była na imieninach u przyjaciółki. Częścią składową prezentu był zrobiony przeze mnie pierścionek, który został wykradziony przez jej córeczkę. Po delikatnych perswazjach złodziejka oddała swój łup, w zamian za obietnicę, że dostanie swój własny, w kolorach różowych, jak to ujęła. Cóż, nie miałam więc wyboru:
Dodatkowo wykorzystałam okazję na pozbycie się resztki różowych 8/o którym było już za mało na dorosłą bransoletkę. Dodałam przedłużenie z koralików (jak się okazało, na dziecięcą też ich było za mało) i zawieszkę-amorka:
Od koleżanki dostałam też zamówienie na obróżkę dla jej mamy, na prezent świąteczny. Wyszła całkiem, całkiem:
A dla siebie zrobiłam komin. Znaczy, na początku to miał być komin, ale teraz nie wiem, czy jednak nie przerobić go na czapkę. I taki biedny leży niedokończony już od kilku dni, bo nie wiem co z nim zrobić.
Wydziergałam go wykorzystując Herringbone Stitch.
Muszę dodać, że ostatnio oglądałam Meridę Waleczną i całkowicie zakochałam się w soundtracku! Nie mogę się odpędzić od tych melodii.